czwartek, 28 grudnia 2017

Rodzinnie

Idzie styczeń... to jedyny miesiąc w roku, kiedy czuję że pracy jest mniej a ja mogłabym się wyrwać na wakacje bez oddechu nieobrobionych zdjęć na plecach. Nie wiem, czy wszyscy fotografowie tak mają, ale ja mam tak od kilku lat... więc jest myśl o urlopie i resecie i odpoczynku.

Ostatnie dni grudnia to w tym roku czas z moimi dziećmi. Wczoraj wykonałam ostatnią w tym roku sesję zdjęciową i cieszę się czasem wolnym. Oczywiście nocami nadal obrabiam to co nie zostało obrobione, ale w dzień jestem tylko mamą... choć mamą fotografką, bo na spacer dziś zabrałam aparat.

Zabrałam mój stary aparat, którym w tej chwili głównie robi zdjęcia Iwo. Wczoraj na warszawskiej starówce fotografował świąteczne stragany. 


i jestem z niego bardzo dumna.... oczywiście podpowiadam, pokazuję co zmienić, jak inaczej spojrzeć, jak szukać... ale to on się cieszy tym co mu wychodzi i wkurza jak nie wychodzi.

I mam ten stary D300s nastawiony na M ale z zapisem jpgów, bo przecież on się dopiero uczy i nie potrzebuje do tego zapisów w rawach... i wzięłam go dziś na spacer do lasu... i zapomniałam że nie ma zapisu w rawach... i powstały fajne zdjęcia moich dzieci.... takie trochę gorsze jakościowo, bo jednak to inna generacja sprzętu niż ten który używam na codzień do robienia sesji klientom... ale ostatnio przeglądałam zdjęcia kiedy moje dzieci miały rok, dwa, trzy... i 5.... i postanowiłam im robić więcej zdjęć codziennie, bo to była niesamowita pamiątka z codzienności... i pal sześć że jpgi i pal sześć że na gorszej matrycy zrobione... są i cieszą.

Fotografujcie codzienność. Koniecznie.... To jak myją zęby, to jak jedzą gofry, to jak malują, lepią, składają... to jak płaczą i się śmieją... fotografia to niesamowita pamiątka. Ja mam postanowienie i bardzo zachęcam Was do fotografowania codzienności. To jest niezwykłe i bardzo wzruszające.

 








i jeszcze takie...
bo jak Gwiazda to Gwiazda nawet jeśli Gwiazdka już za nami :)



sobota, 23 grudnia 2017

Świąteczne Życzenia

Święta to niezwykły czas, czas kiedy zatrzymujemy się na chwilę by cieszyć się zapachami z dzieciństwa... by cieszyć się uśmiechem mamy, kolorami choinki, dźwiękami kolęd... Uśmiechamy się do siebie, składamy życzenia, jest w nas dużo więcej życzliwości i ciepła...

Kiedyś, kiedy wchodziłam w dorosłe życie, marzyłam by moje święta były jak te w reklamach... Coca Coli albo Kawy Jackobs... Taaaaaak... no cóż, życie życiem a reklama to jednak tylko filmik. Nie udało się i nigdy nie uda. Ale myślałam nad tym, czy mi z tym źle? I chyba nie...

Wigilia... dla nie w tym roku nie będzie miała większego znaczenia... bo przy moim wigilijnym stole nie zasiądą ze mną moje dzieciaczki.... ale myślałam o tym ostatnio i jest to po prostu coś, z czym muszę się zmierzyć, ja i pewnie sporo ojców i matek, którzy wspólną decyzją postanowili rozdzielić swoją życiową drogę. Moje dzieci w tym roku spędzą wigilię z tatą, a moje święta w tym roku rozpoczną się o jeden dzień później :)

Ale czy przez to moje święta będą smutniejsze? Nie, one będą inne... Ale też jest choinka z lampkami, też są pod nią prezenty, też w piekarniku piecze się makowiec a na stole leży stroik z palącą się świecą. W tle lecą kolędy a ja z uśmiechem na twarzy, czekam na osobiste życzenia od Kogoś, kto wpadnie tylko na chwilę by mi te życzenia złożyć... bo też jedzie dziś do swoich dzieci...

W te Święta, życzę Wam wszystkim spokoju, uśmiechniętej duszy, szczerości, radości, wyciszenia... pamiętajcie, to jak spędzimy ten czas zależy tylko od nas.... niech nikt i nic nie nie zepsuje Wam Waszych Świąt.

Mój dom dziś pachnie zapachem bo zaszalałam i kupiłam sobie na święta dużo zapachu...

Dobrych Świąt dla Was!

 Na chwilę się zatrzymajcie



link do sklepu ze świeczuszkami

poniedziałek, 18 grudnia 2017

I Love Dance i I Love Fitness

I kolejny prezent dla osób, które kupią sesje zdjęciowe w prezencie Gwiazdkowym...

Partnerem mojej prezentowej akcji świątecznej jest marka I Love Fitness i I Love Dance


Paula Ostalska...
Paulę poznałam, kiedy któregoś pięknego dnia kliknęła w "lubię to" na jej fejsowym fanpagu jej I love dance. A że było to 500tne kliknięcie, otrzymałam prezent w postaci bezpłatnego wejścia na trening. Więc poszłam. Poznałam. Zostałam. Pokochałam.

A potem Pauli i Doroty sesja zdjęciowa była moją jedną z pierwszych sesji zdjęciowych kobiecych. To był luty 2014. W marcu miała odbyć się moja pierwsza wystawa a ja nie miałam ani jednego zdjęcia.... no i poprosiłam do współpracy...
Potem nasze fotograficzne spotkania się rozmnożyły...

A Studio do którego mam wejściówkę to miejsce z niesamowitą energią, pozytywne, niezwykłe, uśmiechnięte, pełne pasji, muzyki, tańca...

Zapytałam Pauli czy nie chciałaby przyłączyć się do mojej świątecznej akcji rozdawania prezentów... i oto jest...
taki piękny voucher na zajęcia w miejscu, które wciąga... jest niebezpieczne, bo później trudno się uwolnić od chęci przyjścia raz jeszcze. Ale daje takiego kopa energetycznego, takie doładowanie endorfin...

Paula i Dorcia, dziękuję że jesteście ... bo w życiu wszystko dzieje się po coś, po coś się spotkałyśmy



wtorek, 12 grudnia 2017

Take a Break

Take a Break

Drugie rozdanie prezentowe...

Do każdej sesji kobiecej zakupionej w grudniu, do 24 grudnia włączenie, mam dla Was upominki od moich zaprzyjaźnionych klientek, klientów, partnerów... i do każdej sesji załączę jeden, wybrany, najbardziej oczekiwany, najbardziej potrzebny właśnie Tobie...

Będę Wam troszkę opowiadać o tym kto ma dla Was niespodzianki i dlaczego uznałam, że taki prezent może być świetnym uzupełnieniem do odbudowania np. pewności siebie, która na pewno daje dobrze zrobiona sesja zdjęciowa.

Dziś kolej na Ewę

Poznałyśmy się kilka lat temu dzięki albo przez naszych mężów... mężowie są lub ich już nie ma, a my nadal mamy siebie. Któregoś popołudnia napisała do mnie i powiedziała, potrzebuję Ci coś pokazać. Umówiłyśmy się na masaż refleksologiczny twarzy. Cóż za przyjemność.... cóż za niezwykłe doznanie.... relaks, wyciszenie... zapachy, dźwięki i dotyk.... i jakże przyjemne wrażenie, że świat zwolnił a ja czułam się taka delikatna i zrelaksowana.... 

I pomyślałam, że każda kobieta powinna choć raz tego spróbować....
Znalazłam w sieci krótkie zestawienie zalet, które od razu przytoczę:
  • wspaniale przywraca blask twarzy, uelastycznia naskórek, pobudza ukrwienie , zmniejsza skłonność do opuchlizn, spłyca zmarszczki, liftinguje
  • uruchamia procesy samoleczenia organizmu
  • wzmacnia organy wewnętrzne i wszystkie części ciała
  • wycisza i uspokaja
  • wprowadza w głęboki stan relaksu i odprężenia
  • usprawnia pracę umysłu
  • wzmacnia psychikę
  • dodaje energii
  • wzmacnia układ immunologiczny
  • reguluje pracę systemu nerwowego
  • zapobiega depresji, łagodzi już istniejące stany depresyjne, uodparnia cały organizm na działanie stresu
i mam dla Was upominek, który dołączę do sesji zakupionych w okresie okołoświątecznym - vouchery na zabieg na buzi.... przed sesją zdjęciową będzie jak znalazł, ale i po sesji się sprawdzi na pewno.

To tu odbywają się masaże:
Take a Break

Tak wygląda to miejsce:









Ewa z wielką chęcią przystała na moją propozycję współpracy.... przecież nie ma nic piękniejszego niż dawać innym kawałek siebie i widzieć jaką to daje radość.

i prezenciki czyli voucher na sesję refleksologii twarzy od Take a Break:




czwartek, 30 listopada 2017

Laboratorium Zmieniacza - prezenty po raz pierwszy

Pierwsze rozdanie prezentowe...

Do każdej sesji kobiecej zakupionej w grudniu, do 24 grudnia włączenie, mam dla Was upominki od moich zaprzyjaźnionych klientek, klientów, partnerów... i do każdej sesji załączę jeden, wybrany, najbardziej oczekiwany, najbardziej potrzebny właśnie Tobie...

Będę Wam troszkę opowiadać o tym kto ma dla Was niespodzianki i dlaczego uznałam, że taki prezent może być świetnym uzupełnieniem do odbudowania np. pewności siebie, która na pewno daje dobrze zrobiona sesja zdjęciowa.

Zacznę od Jadwigi.

Poznałyśmy się kilka lat temu podczas wieczoru organizowanego dla kobiet w podwarszawskim Milanówku. Byłam współorganizatorką, robiłam zdjęcia, kontakt został.
Później Jadzia zrobiła sobie u mnie sesję biznesową, którą potrzebowała na swoją stronę www Laboratorium Zmieniacza

Od dwóch lat jestem wyłącznym fotografem na konferencjach, które Jadzia organizuje jesienią i wiosną ... konferencjach poświęconym Zmianom w Życiu zawodowym (to na wiosnę, czyli zaraz, przecież wiosna już prawie za progiem.... no dobrze, po Świętach i po Feriach Zimowych i po moich urodzinach ... i już będzie wiosna)... i Zmianom w Życiu osobistym (właśnie się odbyła) Konferencja

Upominek od Jadzi dla Was to voucher na 60 minutową sesję couchingową.

Dlaczego?

Przed moim obiektywem staje bardzo wiele kobiet... Przychodzą, bo chcą zobaczyć w sobie piękno, które na co dzień gdzieś umyka... Przychodzą, będąc często na zakręcie życiowym, na rozstaju dróg...  Przychodzą, bo potrzebują pozytywnego impulsu by zrobić coś dla siebie, by zmienić coś w sobie, w swoim życiu...
Sesja zdjęciowa to często zderzenie "to ja tak wyglądam?"... a później to nabranie wiatru w skrzydła "to naprawdę ja, ja naprawdę tak wyglądam, ja mogę wszystko, jestem piękna"... zyskuje nasza pewność siebie, wiara że dam radę...

Chcemy razem z Jadzią dać Wam jeszcze jedno narzędzie, byście nie poprzestały na myśleniu "dam radę" a poszły dalej i poprzez pracą nad zmianą nawyków, odzyskały inny wymiar swojego życia.

Voucher na 60 minutową sesję couchingową





wtorek, 28 listopada 2017

Czas rozdawania uśmiechów

O prezentach ciąg dalszy...

Mój sposób na pomaganie to między innymi uczestniczenie w akcjach, które na końcu mają komuś dać uśmiech.
To już drugi rok z rzędu, kiedy postanowiłam przyłączyć się do realizacji projektu świątecznego organizowanego przez Polskie Bezdroża "Dla Choinki".


Kalendarz z kobietami, które pozowały mi do zdjęć bardziej lub mniej osłonięte zwiewnymi koronkami....

Tym razem projekt powstawał podczas ostatniej, deszczowej i dość zimnej, niedzieli października. Zaczęliśmy o 8:00 skończyliśmy po 16:00. 12 kobiet do sfotografowania, bo 12 kartek w kalendarzu. Zimny warsztat samochodowy, mokre terenowe auta, piękne kobiety, gęsia skórka, nagrzewnice i dmuchawy, dodatkowe oświetlenie, piękne makijaże i fryzury... i stworzenie takiej atmosfery by na zdjęciach nie było widać zdenerwowania, spięcia, sztywności spowodowanej niecodzienną sytuacją...

Limitowana ilość kalendarzy bo jest ich tylko 15 sztuk.

W zeszłym roku udało się zebrać ponad 15 tysięcy dla dzieciaków.

W tym roku licytacja jeszcze trwa, jeszcze dwa dni można próbować pomóc i sprawić by uśmiech zagościł na małych buziach. Na dziś jest już ponad 12 tysięcy a licytacja kończy się w czwartek o 22:00. link do licytacji

Bardzo dziękuję za możliwość uczestniczenia w tym projekcie Ani i Krzysiowi, jesteście niezwykli.
Bardzo dziękuję wszystkim moim modelkom, za zrozumienie, cierpliwość i ogromną chęć współpracy. Bez Was nic by się nie udało.
Bardzo dziękuję dziewczynom - Kasi i Ivanie za piękne makijaże i Monice za fryzury.

Niech dla Wszystkich Święta będą uśmiechnięte!






sobota, 25 listopada 2017

Czas radości i obdarowywania prezentami

Lubicie dawać prezenty? Lubicie je dostawać?

Ja chyba lubię i jedno i drugie i jeśli miałabym się zastanowić, co bardziej to trudno byłoby mi się zdecydować.

Kiedy otrzymuję prezent, nie mogę doczekać się by zobaczyć co jest w środku.... rozpakowuję i zastanawiam się, czy osoba która mi go dała, tak dobrze mnie zna że wie co najbardziej mnie ucieszy.... co sprawi przyjemność.... co wywoła łzy, wzruszenie, uśmiech....

Kiedy daję komuś prezent, patrzę z oczekiwaniem na reakcję... czy moja niespodzianka się uda, czy sprawi radość, czy będzie trafiona...

Dawanie prezentów to także rozpieszczanie samego siebie.
Bardzo lubię dawać... dostawać też, ale dawanie daje mi niesamowitą radość...

Za chwilę czas obdarowywania się prezentami. Tymi małymi, zrobionymi własnoręcznie i tymi całkiem dużymi, kupionymi w sklepach.

Ostatnio natknęłam się na łańcuszek, który namawia do kupowania podarunków u drobnych przedsiębiorców, w małych sklepikach, u artystów zajmujących się rękodziełem.... i bardzo mi się ten pomysł spodobał, bo dzięki rzeczom kupionym u nich, sprawimy że i oni, będą mogli kupić swoim najbliższym niespodzianki i sprawić, że Święta będą wyjątkowe.
Ja w tym roku wszystkie prezenty nabędę w takich miejscach.



Ja namawiam jak co roku do kupowania w prezencie sesji zdjęciowych...
Rodzinnych, dziecięcych, kobiecych... dla przyjaciółki, dla siostry, dla mamy.
Bo nie ma nic piękniejszego, niż zachowywanie na zawsze zamkniętych w kadrze wspomnień.

Do każdej sesji kobiecej zakupionej w okresie od dziś czyli 25 listopada do 24 grudnia 2017, dołączę mały lub większy podarunek w postaci dodatkowych voucherów od moich zaprzyjaźnionych całkiem małych i troszkę większych firm. Mam już dla Was vouchery na sesje couchingowe, wejściówki na zajęcia do studia fitnes i tańca, na masaże refleksologiczne, warsztaty makijażu, na zrobienie swojej pierwszej wizytówki lub na zmianę dotychczasowej... może jeszcze coś dla Was znajdę interesującego :)

Czas start!





czwartek, 16 listopada 2017

Nie wieje nudą ...

Dzwoni telefon...
Właśnie skończyłam sesję zdjęciową... mam w rękach kable, przedłużacze, lampy  na plecach plecak ze sprzętem... udaje mi się odebrać
ON - Dzień dobry, chciałem spytać czy wykonuje Pani również sesje parom...
JA - Tak oczywiście
ON - Chciałbym wykonać taką intymną sesję, ze swoją partnerką, czy wykonuje Pani takie zdjęcia?
JA - Tak z wielką przyjemnością wykonam taką sesję
ON- Ale to będzie bardzo intymna sesja... będziemy uprawiali sex... a Pani będzie fotografowała...

W sumie sex ludzka sprawa, mogę sfotografować piękny akt fizycznej miłości... i zachowaniem intymności, gry świateł...

Dostaję informacje, jak miałyby wyglądać te zdjęcia... troszkę inaczej niż miałam ich wizję... trochę fotografia pornograficzna niż intymna...

ON - szukam fotografa, bo nie każdy po usłyszeniu czego oczekuję, chce się takich zdjęć podjąć, czy Pani się podejmie? To by wyglądało tak, że wchodzi pani do mieszkania, dostaje Pani kartę do zrobienia na niej zdjęć, i przed wyjściem oddaje mi ją Pani
JA - proszę zadzwonić jutro, muszę się zastanowić
ON - To teraz Pani się musi zastanowić, tak?
JA - Tak, bo jest to inny rodzaj fotografii niż ta, o której rozmawialiśmy na początku czyli sfotografowanie miłości dwojga ludzi
ON - dobrze, to zadzwonię jutro

Jutro...

ON - dzwonię, tak jak ustaliliśmy, zastanowiła się Pani?
JA - Panie  X, to trochę rzemieślnicza robota, czyli jestem rejestratorem całego wydarzenia, "naciskaczem" spustu migawki, operatorem aparatu...
ON - ależ nie do końca, chciałbym by robiąc zdjęcia odczuwała Pani również przyjemność z patrzenia, bo mnie będzie kręciło to, że Pani fotografuje... a jak nam dobrze pójdzie współpraca to mam kolejne pomysły na kolejne takie sesje, bo ja nie jestem nudny...
JA - przemyślałam to bardzo dokładnie, fotografia to moja praca, więc podejmę się tego zlecenia, jednak z racji tego, że mam swoje emocje, wiem że może mnie to sporo kosztować i to że oddam Panu kartę ze zdjęciami bez obróbki nie oznacza że w mojej głowie obrazy i wrażenia pozostaną na zawsze... to kosztuje... moja cena jest TAKA
ON - no tak, cena jest zaporowa, to pewnie taka Pani taktyka by nie odmówić ale i nie dostać zlecenia
JA - nie, to jest moja cena za koszty, które poniosę w związku z wykonaniem tych zdjęć dla Pana... jeśli jest Pan zainteresowany współpracą, umawiamy termin... jeśli chciałby Pan taniej, musi Pan poszukać kogoś innego...
ON - rozumiem

Dwa dni później

ON - Cena muszę przyznać jest zaporowa, ale dobrze mi się rozmawiało z Panią o fotografii... czy mogę jeszcze kiedyś zadzwonić... może w przyszłym tygodniu?
JA już nie odpisałam
ON już nie zadzwonił

Bo praca fotografa nie jest nudna :)



poniedziałek, 13 listopada 2017

Babski Wpad

Co pół roku... wiosną i jesienią wyrywam się na cały weekend i ładuję endorfiny... dobra, One ładują. 
One czyli grupa szalonych babek. Niektóre jeżdżą od pierwszej edycji, niektóre dołączyły gdzieś po drodze.. a są też takie które jadą po raz pierwszy.

Te które jadą po raz pierwszy jadą z pewną obawą, z pewną niepewnością, może nieśmiałością. Obawiają się, tego że nie znają nikogo albo znają tylko tę Agę albo tamtą Agatę ale w sumie też nie za dobrze. Obawiają się, ze nie zostaną przyjęte do grupy "starych wyjadaczek"... 

Te które jadą po raz kolejny... może drugi, może piąty... wiedzą, że jak zawsze będzie fantastycznie, że poznają nowe osoby, te które tak się obawiają swojego pierwszego wypadu... wiedzą, że spotkają te, które poznały na poprzednim wypadzie..  

A taki weekendowy Babski Wypad organizowany przez Paulę i Dorotę to nie tylko wycisk na zajęciach, ale przede wszystkim atmosfera... uśmiech... radość... świetne tematyczne imprezy ... relaks... taniec... wieczorne rozmowy przy winie... i poranna kawa po niedospanej nocy, bo przecież szkoda czasu na sen... 

A ja, ja mało ćwiczę ale dzielnie uczestniczę we wszystkich zajęciach... leżę, siedzę, biegam, wspinam się i staję na rzęsach by zdjęcia były najlepsze z możliwych, by pokazały atmosferę, by były na nich pot i łzy... i mimo, że dziewczyny są zmęczone zawsze mogę liczyć na uśmiech, chęć do bycia sfotografowaną... 

Za chwilę spotkamy się znów, by wspólnie obejrzeć zdjęcia, by się pośmiać, by powspominać... a ja za pół roku znów wyrwę się na weekend by być z nimi... z Paulą, Dorotą i grupą szalonych ale przecudownych dziewczyn... bo nie wyobrażam sobie bym nie była częścią tego wydarzenia :)

Rajuśku, jak bardzo warto pojechać, spróbować i wsiąknąć na dobre ....

Ruda


Dorcia

piątek, 22 września 2017

Piękne ściany

Minął rok odkąd mieszkam i fotografuję w innych pomieszczeniach... może mniej pięknych, może mniej przestrzennych, może mniej spektakularnych...

Minął rok odkąd moje zdjęcia wymagają ode mnie więcej pomysłowości, kreatywności.... już nie mam tylu różnorodnych faktur na ścianach, takiej zmienności podłóg....

Czy miejsce gwarantuje to, że zdjęcie będzie bardziej lub mniej udane?
Jaka część zdjęcia to miejsce a jaka to oko fotografa i umiejętność wydobycia tego co najpiękniejsze z kobiety?

Jakiś czas temu, zaraz po przeprowadzce, doszło do mnie to co ludzie mówią "na mieście"... choć jak pomyślę, że chodzą o mnie plotki to mnie to śmieszy...usłyszałam: "teraz, jak nie ma takiego pięknego domu, już nie będzie robiła takich pięknych zdjęć"....

Serio, jak mówi moja starsza latorośl?

Serio, to czy zdjęcia są piękne zależy od tego jaką mam ścianę? Tak, zależy od światła .... ale od ściany? od podłogi? od czego jeszcze.... od nakrycia łóżka?

A może zależy od tego, jak nawiązuję kontakt? Od tego jak rozmawiam? Od tego jak patrzę? Jak się zachwycam.... a może od tego, że wiem że wystarczy przesunąć się o 10 cm by zdjęcie było lepsze a kobieta wyglądała piękniej?

Po roku fotografowania w moim ukochanym nowym domu, nadal mam pełen kalendarz sesji kobiecych.... i nadal kobiety pytane o to, gdzie chcą by zdjęcia powstały, mówią "u Ciebie"... a jak wychodzą mówią "dziękuję, za atmosferę którą stworzyłaś... tak się bałam tej sesji, a tak było cudownie.... mogę Cię wycałować?"

Mnóstwo piątkowego uśmiechu dla Was :)


A na zdjęciu Monika, która napisała mi dziś:

"Dobra jesteś..." Monika, to Ty jesteś dobra! Najlepsza! Dziękuję :)

piątek, 1 września 2017

Smutne emocje

Chwilę temu zostałam poproszona o sfotografowanie uroczystości pogrzebowej...
Miotały mną sprzeczne uczucia...
Myślę, że spowodowane głównie tym, że rzadko na pogrzebie spotyka się fotografa...

Zgodziłam się...

Miałam ogromną tremę... jak sfotografować uroczystość, która jest przepełniona smutkiem...

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego by fotografować uroczystości, które niosą radość, uśmiech, szczęście... Jeśli pojawiają się łzy to są to łzy wzruszenia, rozczulenia, szczęścia...

Być, tak by nie przeszkadzać...
Być, tak jakby mnie nie było...
Utrwalić to co najważniejsze, pokazać emocje, łzy, ale być przezroczystym...

Powstały zdjęcia tuż przed mszą, kiedy rodzina i goście zbierają się w kościele, po mszy kiedy ksiądz odprawia rytuały pogrzebowe nad trumną przed ołtarzem, na cmentarzu kiedy następuje umieszczenie trumny w grobowcu....
Podczas samej mszy byłam z boku... pozwoliłam przeżywać uroczystość bez natarczywości obiektywu, bez odgłosu spustu migawki rozlegającej się w ciszy smutnego wnętrza kościoła...

A kiedy usiadłam do zrzucania i przeglądania zdjęć, naszła mnie refleksja....

Kiedy umiera bliska nam osoba, przygotowujemy piękną uroczystość pogrzebową, dbamy o każdy szczegół, o piękne wieńce, trumnę, o oprawę muzyczną, przygotowujemy przepiękną bardzo osobistą mowę pożegnalną... ale nie bierzemy fotografa by uwiecznił to na zdjęciach... dlaczego? Tak jak byśmy chcieli zapomnieć o tym dniu, jakbyśmy nie chcieli pamiętać... A zdjęcia to jedyna pamiątka, jedyne nasze wspomnienia zatrzymane w kadrze... patrząc na nie, przypominamy sobie to co czuliśmy w tamtym momencie, uświadamiamy sobie ile nas ominęło, bo byliśmy pochłonięci przeżywaniem smutku... nie pamiętaliśmy, że skrzypek grał... że kondolencje składała nam sąsiadka... nie pamiętamy.... zdjęcia pozwalają zatrzymać wszystkie te chwile na zawsze, kiedy już czas zatrze je w naszej pamięci....

Mowa pożegnalna, którą wygłosił syn, żegnając w tym dniu swoją mamę, sprawiła że i po moim policzku spłynęła łza....

A kiedy wieczorem zadzwonił i podziękował, usłyszałam
"wiedziałem, że tylko Ciebie mogę poprosić o to byś zrobiła zdjęcia, było idealnie, z wyczuciem... widziałem że jesteś, ale jakby Cię nie było.... dziękuję... dzięki zdjęciom, nigdy nie zapomnę dnia ostatniego pożegnania mamy..."

Dziękuję i ja. Za to że mogłam, że dałam radę....




czwartek, 24 sierpnia 2017

Przeciwieństwa czy podobieństwa

Dziś będzie osobiście...
Czasami bardziej a czasami mniej, ale na tym blogu jest w sumie osobiście...
Są tu moje odczucia i odczucia dziewczyn, które pozują mi do zdjęć... są nasze przemyślenia, rozważania, rozmowy...

Czy wybierając partnera na życie chcecie by był od Was różny czy podobny? Czy wolicie kiedy Was uzupełnia w Waszych "brakach" i "niedoskonałościach" czy jednak wolicie kiedy jego/jej "braki" i "niedoskonałości" są podobne do Waszych?
Czy cieszy Was, gdy macie kogoś kogo to samo cieszy i to samo smuci? Kto tak samo lubi spędzać czas? Kto czuje jak Wy, kto słyszy i widzi jak Wy?

Kiedyś myślałam, że przeciwieństwa są super - on spokojny, ja wariatka.... on poukładany, ja zwariowana... on pedant, ja z luźnym podejściem do okruchów pod stołem... on przycięta trawa w ogrodzie, ja dzika łąka z mleczami.... on skowronek, ja nocny marek... on teatr, ja kino.... on od A do Z, ja od Z do A... a może nawet po drodze Ą i Ę... i Ó z kreską :)

Ale to tak nie funkcjonowało... nagle zauważyłam, że moje wariactwo zostało przycięte, moje zwariowanie utemperowane, okruchy pod stołem przeszkadzają i drażnią, trawę jednak lepiej przyciąć .... i nagle poczułam, że się dostosowuję, że jestem nocnym markiem który wciąż nie dosypia bo skowronkowe wstawanie budzi cały dom na nogi i śpię po 4 godziny....

Ale teatr pokochałam, tak jak kino.

I pewnie da się w tym trwać, kiedy jedno dostosuje się do drugiego. Kwestia czy to daje szczęście komukolwiek?Czy ten który się podporządkował jest szczęśliwy? Czy szczęśliwy jest ten który podporządkował sobie tego drugiego? Bo przecież kiedyś pokochał za to że był inny...

Kiedy następuje uwolnienie, to tak jakby ktoś oddał nam nasze życie... tak, kiedyś oddane z miłości, dziś odzyskane z miłości własnej do samej siebie... 

Ja dziś wiem, że nie chce przeciwieństw.... Ja chcę kogoś, kto muzyki w aucie słucha tak że nie słychać silnika i dzwoniącego telefonu rzuconego na siedzenie obok, kogoś kto chce leżeć na leżaku, pod kocem bo zimno, oglądać gwiazdy....  ktoś kto zrozumie, że praca w weekendy to też praca, a może sam pracuje w weekendy a wolne ma w poniedziałek... kto kocha fotografowanie, kto popłacze ze mną na romantycznej komedii, kto potańczy w deszczu, kto pojedzie w listopadzie nad morze, bo czemu nie...
Małe różnice dopuszczam.... ale tylko te malutkie :)

Przeciwieństwa się przyciągają?
Ja kocham symetrie i podobieństwa ... bardziej niż przeciwieństwa :) A jak jest u Was?





sobota, 19 sierpnia 2017

Artysta od siedmiu boleści

Dziś pod swoim zdjęciem przeczytałam komentarz "oczekiwałbym więcej artyzmu"...

Lubię krytykę, lubię konstruktywną krytykę, czy w tym stwierdzeniu jest krytyka? Trochę tak to odebrałam, czy konstruktywna?
Jest ktoś, kto oczekuje po moich zdjęciach artyzmu...
Czy ja uważam się za artystę by szukać w moich zdjęciach artyzmu?
Ja chcę pokazywać piękno w prostocie...
Nie chcę się uważać za artystę i nie chcę by mnie za artystę uważano...
Ja tylko chcę pokazywać ludziom, że nie warto mieć kompleksów...

Kiedy przychodzi do mnie kobieta i mówi, że nie lubi się na zdjęciach, że nie lubi swoich nóg, nosa, brody, profilu, zbyt grubych rąk, za krótkich nóg... chcę ją pokazać tak, by zobaczyła w sobie piękną kobietę...

Kiedy przychodzi do mnie mężczyzna i mówi, że jest absolutnie brzydki... i mówi "ciekawy jestem, czy uda Ci się znaleźć we mnie coś fajnego, interesującego, ładnego" to czy ja jestem artystą próbując mu udowodnić, że nie jest brzydki?

Nie, nie jestem artystą...
Nie robię zdjęć by pretendować do tego miana...
Chcę tylko pokazać, że w każdym z nas jest coś wartego zauważenia, coś pięknego, coś przykuwającego uwagę... Chcę zdjęciami odbudowywać wiarę w siebie, unosić, dodawać skrzydeł...

I czy każde zdjęcie ma być wyszukane? Czy każde ma pokazywać wyszukane pozy... ? Artyzm?

Mnie wystarczy słowo uznania "woooow, udało Ci się" albo łzy które płyną po policzku ze wzruszenia...

Nie jestem artystą i nie silę się na artyzm.

To tak gwoli wyjaśnienia.




piątek, 11 sierpnia 2017

Dni bez zdjęć

Kiedyś zabierałam aparat foto wszędzie... na plac zabaw z dziećmi... na spacer po warszawskiej Starówce... na wycieczkę rowerem do lasu... Przecież wszędzie można zrobić fajne zdjęcie, wszędzie można spotkać fajne światło, coś co chce się zatrzymać... w pociągu... na ulicy.... przy kawiarnianym stoliku..... Nie potrafiłam wyjść bez aparatu.

Teraz jest tak, że najczęściej go jednak nie biorę. Idę na urodziny i nie biorę już aparatu i jakie jest zdziwienie zapraszających, że ja bez aparatu... ach, no tak, bo przecież miały być fajne zdjęcia z imprezy i nie będzie, ups, może wcale nie zostałabym zaproszona... trzeba było powiedzieć, wzięłabym aparat... a nie, po prostu bym nie przyszła... czasami nie chce pracować, czasami chcę odpocząć.... aparat też czasem o tym marzy...

Ale....


Po trzech dniach nie robienia zdjęć, mój mózg świruje... moje samopoczucie pikuje w dół... mam nerwy na dzieci rzucające się piaskiem po oczach na wakacyjnej plaży... i wiadomość od przyjaciela fotografa "weź aparat jutro i wyznacz sobie cel.... np. fotografuj faktury, kolory, odłażącą farbę, to co Ci się podoba albo nie podoba, coś co Cię zachwyca, co zwraca uwagę"... i czuję, że jest na świecie ktoś kto mnie rozumie, rozumie mojego świra i mojego doła... że to jest normalne a nie nienormalne "ja tak robię, jak gdzieś wyjeżdżam i chodzę sam po mieście"...

Jak dobrze, że wakacje już za mną... choć morzu w tym roku nie powiedziałam ostatniego słowa...

Wolnych weekendów już nie mam, wróciłam do pracy, codziennie obrabiam, grzebię w plikach, patrzę, nasycam swój wzrok i fotografuję... więc już jest dobrze, moje samopoczucie szybuje w górę.

Ale dziś wybieram się na urodziny.... bez aparatu, Agatko :)



 

środa, 12 lipca 2017

Kompleksy

Ostatnia rozmowa ze pewnym mężczyzną...

"Bo wy kobiety, jesteście wyjątkowe, piękne... dlaczego Wy tego nie widzicie?"

Dlaczego my tego nie widzimy?

Dlaczego nie akceptujemy siebie?


Dlaczego nie dostrzegamy, że nasze oczy są wyjątkowe... nasze nogi są całkiem fajne... włosy, rzęsy, palce, pupa, brzuch, biodra.... to jak patrzymy, jak się śmiejemy, jak zamykamy oczy... jak przechylamy głowę, jak poprawiamy kosmyk który spadł na czoło i łaskocze... jak kołyszemy biodrami, kiedy idziemy z psem na spacer...

Dlaczego mówimy sobie -  "powinnam schudnąć", "nie lubię swoich nóg bo są grube", "moje zmarszczki, czas na botoks", "moje piersi, są zbyt duże albo zbyt małe"... "jestem niefotogeniczna", "mam brzydkie dłonie"... " i te włosy, takie sztywne i każdy w inną stronę"...

Dlaczego jesteśmy wobec siebie tak krytyczne, tak okropne... Dlaczego mówimy sobie te wszystkie przykre rzeczy, pomniejszając swoją wartość... Dlaczego mówimy swoim facetom "świetnie Ci w tym garniturze... wow, naprawdę z tym lekkim zarostem Ci do twarzy... to jest bardzo twarzowy kolor, świetni Ci w tym pastelowym różu" ... a sobie przywalimy z prawego sierpowego "jak ta sukienka mnie poszerza... od jutra idę na dietę... masakra, co za zmarszczki pod oczami... i te włosy, siwieję... "

Kiedyś w dzieciństwie... a może w młodości... ktoś powiedział nam "ale masz grube nogi" i zostało... babcia, która mówiła "ty mój pączusiu.." i zostało... przyniesiona ze szkoły czwórka była tylko czwórką "a dlaczego nie piątka"... i mamy w głowie ten pęd do doskonałości... było nam przykro bo coś nie wyszło? "nie płacz... trzeba było się bardziej postarać to nie byłoby Ci teraz przykro"...

Dziewczyny, pobudka!
Naprawdę jesteśmy piękne.
Naprawdę mamy w sobie moc!
Kilka razy w tygodniu spoglądam kobietom w twarz... odkrywam w nich piękno... pokazuję, że to co ktoś nam kiedyś powiedział to to nie ma przełożenia na rzeczywistość... że już dawno z tego wyrosłyśmy, że rozkwitłyśmy, że zmieniłyśmy się.... i nie ma znaczenia, czy komuś podobają się nasze nogi czy nie, to są nasze nogi i one są najwspanialsze na świecie bo są tylko nasze... nie dajcie sobie wmówić że jest inaczej. Nikomu. Koleżance. Mężowi. Matce. Kobiecym pismom czy reklamom w telewizji.

Kiedy jak nie teraz! Szkoda życia na ciągłe krytykowanie siebie.
Kto nas będzie mocniej kochał niż my same.

Ktoś mi kiedyś powiedział "bądź swoim najlepszym przyjacielem, bo lepszego mieć nie będziesz"... Więc bądź!
i uśmiechnij się do siebie
i powiedz "cześć! znów świetnie wyglądasz, to będzie zajebisty dzień!"








 

wtorek, 13 czerwca 2017

Czasami brakuje argumentów

Czerwiec jak co roku...
Czerwiec, kiedy trzeba oddać przed zakończeniem roku szkolnego zdjęcia z sesji szkolnych i przedszkolnych...
Czerwiec, kiedy właśnie zakończone zostały wszystkie sesje komunijne i trzeba je dopracować...

Tak to taki czerwiec jak co roku...
A może jednak inny... bo jednak pierwszy czerwiec, kiedy telefon dzwoni bez przerwy....
Kiedy przestaję odbierać, by móc coś zrobić...
Kiedy przestaję odbierać, bo każdy odebrany telefon to zwolnienie mocy przerobowych....

A kiedy wreszcie odbiorę, bywa różnie....
Czasami są to pytania ...
"bo chciałem złożyć zamówienie, ale chyba nie wyrobiłem się w podanym przez Panią terminie .."... to nic, proszę zamówić, damy radę, najwyżej zdjęcia będą do odbioru u mnie po zakończeniu roku

"bo składam zamówienie i gdzie mam zamówić płytę ze zdjęciami.... a no tak, dobrze... a czy mam zamówić również odbitki?..."

"bo ja bym chciała zdjęcia mojej córki.... to ta dziewczynka która siedzi po środku w drugim rzędzie.... ta z długimi włosami.... Proszę podać numer córki, każde dziecko ma przypisany numer.... dobrze.... to ja napiszę maila (a w mailu nie ma numeru, jest opis.... ma różowe kwiatki w wianuszku)

Czasami są pretensje...

"bo ja wczoraj złożyłam zamówienie... kiedy będą zdjęcia do odbioru... tak ja wiem, że jest wszystko napisane, ale kiedy bym mogła je mieć... może ja sama po nie przyjadę do Pani... ale one muszą najpierw zostać wywołane... "

"bo ja zapłaciłam już tydzień temu i nadal nie mam zdjęć.... no tak, rozumiem, że nie wysyłacie do realizacji po jednym zamówieniu... ale ja już tydzień czekam,  i jestem zniecierpliwiona...

O rany....

"dzień dobry, dzwonię w sprawie zdjęć, kiedy będą do odbioru?"

Hmmm..... Dzień dobry... A o jaką sesję chodzi, o szkołę? A nie.... o komunię. A czy mogłabym poprosić o nazwisko? Sprawdzę.

Kochani moi.... jeśli nie odbieram telefonu, to napiszcie do mnie wiadomość. Jak będę miała wolną chwilę, w przerwie na kawę, odpiszę, W tej chwili nie odbieram, bo chcę się wyrobić z wszystkimi terminami. Nie śpię ... nie jem... czasem napiję się kawy... bo jeśli telefon dzwoni 5 razy na godzinę, i jeśli każdemu poświęcę 5 minut... to zanim myślą wrócę do tego co robiłam przed odebraniem słuchawki.... niewiele czasu zostaje na konstruktywną pracę bez pomyłek.

Dziękuję! Za cierpliwość i zrozumienie.

To prawie jak tu:



poniedziałek, 5 czerwca 2017

Z dobrego serca

Kiedy właściwie nie wiesz w co włożyć ręce...
Kiedy od rana do nocy albo robisz zdjęcia komunijne, albo je obrabiasz, albo wysyłasz transferem kolejne zdjęcia do klientów....
Kiedy próbujesz w to jeszcze włożyć obowiązki domowe, bo pies musi choć dwa razy dziennie wyjść na siku, bo dzieci ze szkoły trzeba odebrać zanim zamkną świetlicę, bo pranie trzeba z pralki wyciągnąć bo skończyło się prać jakieś pół dnia temu, bo właściwie to nie pamiętasz czy jadłeś śniadanie... czy piłeś kawę... wczoraj czy dziś.....
Wtedy właśnie czytasz wiadomość.... inna niż wszystkie....
Czytasz o kimś kto, pomaga innym...
Nie ludziom, pomaga bezbronnym zwierzętom...
I pyta "czy zrobiłaby Pani zdjęcia naszym podopiecznym, bo zbieramy dla nich pieniądze na leki, na jedzenie, na życie.... i potrzebujemy kilku ładnych zdjęć... i proszę powiedzieć ile to będzie kosztowało"....
I myślę sobie....
Kiedy ja mam to zrobić... ale czy mogę odmówić? Tak mogę... zawsze mogę odmówić... bo nie mam siły i czasu i możliwości by wsiąść w auto i pojechać na kolejną tego dnia sesję zdjęciową....
A jednak jadę...
Komary tną jak wściekłe... Poznaję Martę.... Cudowną, uśmiechniętą, pozytywną.... w roboczym ubraniu, w którym wyszła właśnie ze stajni... Do Kucyka ma za chwilę przyjechać weterynarz, pani Ania... Bo Kucynka choruje, ma gorączkę, trzeba podać antybiotyk... Kucynka boi się ludzi, tak jak Piorunek.... Boją się bo były bite, były traktowane okrutnie, zostały uratowane przed rzeźnią....

Marta i Paulina, one obie ze mną się skontaktowały... pomogły 5 koniom uniknąć śmierci w rzeźni... wykupiły konie od handlarzy... opiekują się nimi jak umieją... Marta codziennie po pracy jedzie do stajni i każdego dogląda, dba, szczotkuje... Paulina, stara się pozyskać fundusze... na leki, na stajnię, na weterynarza, na specjalne witaminy....

Ta sesja nie będzie nic kosztowała dziewczyny... Ta sesja była dla cudownych zwierzaków o mądrych i smutnych oczach... Ta sesja była dla dziewczyn o dobrych sercach... Ta sesja jest bezcenna... Bo nie wszystko można przeliczyć na pieniądze...

Kucynka, Piorunek i Gromcia.... to świeżo wykupione konie, o które walczą dziewczyny...

Jeśli chcecie pomóc, liczy się każda złotówka... bo miesięczny koszt utrzymania zwala z nóg...
To Piorunek, roczny ogierek





Gromcia:



i Kucynka, która czeka na swoje imię...





Jeśli chcielibyście śledzić los skrzywdzonych przez ludzi a uratowanych przez Martę i Paulę koni, zapraszam: Gromcia i Przyjaciele

piątek, 26 maja 2017

Mama

Mama....

Kiedyś z nią walczyłam, udowadniałam że to ja mam rację, mówiłam "nigdy nie będę taka jak ona, niesprawiedliwa" ...
Nie raz dostałam od niej burę...
Nie pamiętam by brała mnie na kolana i przytulała....
Nie miała dla mnie czasu, bo dom, praca, obiad, pranie... milion rzeczy...
Pamiętam, jak z przedszkola odbierała mnie ostatnią...
Pamiętam ją zagonioną, i babcię która była zawsze.... 

Dziś nie pamiętam, że była niesprawiedliwa... a może nie ma to znaczenia dziś...
Dziś zapominam, że zawsze stawała przeciwko nie za... ale może tak uważała, że jest dobrze... że tak uda się jej mnie wychować na twardzielkę... nie wiem...

Dziś wiem, że jest najcudowniejszą mamą na świecie...
Dziś zawsze jest, kiedy jej potrzebuje...
Dziś jest uśmiechnięta, przytula, mówimy sobie o tym jak bardzo się kochamy...
Dziś Moja Mama jest najcudowniejszą Mamą na świecie ...
Bo jest moja i wiem, że mogę jej powiedzieć wszystko a ona wysłucha...
Bo dla niej najważniejsze jest bym była szczęśliwa...
Jest idealna!
 
Dziś wiem, jak trudna jest rola Mamy... Jak wiele jest do zrobienia w ciągu dnia, kiedy dzieci są w szkole, jak wiele jest do zrobienia jak z niej wracają... Wiem, że doba jest za krótka, że tyle bym chciała ale brakuje czasu i siły...
I wiem, że ja też bywam niesprawiedliwa...
Ja też ciągle w biegu, praca, dom, pranie.... milion rzeczy
Ja też czasem odbieram dzieci ze świetlicy kiedy są już zmęczone i nie mają siły na nic.... bo ile można siedzieć w świetlicy...
I wiem, że one też będą pamiętały mnie zagonioną.... i babcię, która spędza z nimi czas kiedy ja robię zdjęcia w sobotę albo niedzielę...

Staram się jak mogę!
Staram się ze wszystkich sił!

Kocham Cię Mamo, za to że jesteś! Jesteś najcudowniejszą Mamą na świecie!

Dzisiejsze popołudnie spędzę z moimi dziećmi, spędzę je bez telefonu i wiadomości, będę tylko dla nich.... Świat poczeka!

Wszystkiego najlepszego dla Wszystkich Mamuś Świata!

Uwielbiam tę piosenkę:
Mamo




 

środa, 17 maja 2017

Ploty, plotki, ploteczki

Czasami tematy na bloga rodzą się same...
Czasami pojawiają się od tak, podczas rozmowy telefonicznej...
Czasami znikają tak szybko jak się pojawiły i najlepiej mieć przy sobie zawsze coś do pisania, by je zanotować...
Czasami chodzą po głowie i nie dają spokoju...

Plotkujecie?
Czytacie plotki?
Lubicie posłuchać o tym co jedna koleżanka mówi o drugiej?
Czy wolicie słuchać o kimś dobre rzeczy czy te budzące sensacje i oburzenie?
Zastanawialiście się czasem co może zrobić plotka osobie o której mówicie źle, oczerniacie?
Zastanawialiście się, że nie wszyscy na plotki są odporni i nie wszyscy sobie z tym radzą? Że może to być przepłacone depresją, spadkiem formy, załamaniem... a może doprowadzić do targnięcia się na życie. Zastanawialiście się nad tym, że plotka może komuś życie zrujnować?

Od jakiegoś czasu plotki na mój temat wciąż do mnie docierają...
I nie, nie będę ich tu dementować... nie będę pisała o czym się dowiaduję na swój temat.... bo Ci którzy plotkują nadal będą to robić bez zastanowienia... a Ci którzy mnie znają, śmieją się z tego tak samo jak ja.

Mam ogromny dystans do świata... dystans do siebie... tylko oczy mi się czasami coraz szerzej otwierają jak można zmyślać ...


Śmiech to zdrowie, a że jak każdy cenię sobie zdrowie bardzo, plotkujcie ile wlezie, dożyję w zdrowiu setki!

Jest też takie powiedzenie:
"nie ważne jak mówią, ważne że mówią"

Dziękuję tym, którzy zamiast puszczać plotkę dalej, dzwonią do mnie by sprawdzić, czy mam się dobrze :)


piątek, 21 kwietnia 2017

Uważność

Wczoraj po raz kolejny usłyszałam, że sesja u mnie to swego rodzaju terapia.
Usłyszałam "Ty nie jesteś fotografem, Ty jesteś psychologiem"

Pół roku temu usłyszałam to też od Moniki...
Dzięki niej powstał ten blog...
Dzięki niej pomyślałam, może coś w tym jest że moje zdjęcia leczą dusze i kompleksy...

Monika... ciepła, spokojna, szczera, z pozytywną energią ... powiedziała, robię kurs Mindfulness musisz być. Monika jest nauczycielem Mindfulness i prowadzi kursy z uważności. Monika

Z pewną nieśmiałością i pewnym powątpiewaniem zjawiłam się na pierwszych zajęciach. Grupa ośmioosobowa i Monika, prowadząca zajęcia... Siadamy na poduszkach do medytacji... każdy się przedstawia i mówi coś o sobie. Tak, w sumie to typowe na wszystkich spotkaniach warsztatowych z mało ilością osób.

A potem minuta ciszy... jak wyciszyć myśli... A...... nie wyciszać?
Po pierwszym spotkaniu wychodziłam pełna ciekawości i dozą niepewności o co w tym chodzi...

Ze spotkania na spotkanie było coraz lepiej... grupa obcych sobie ludzi przestała być sobie obcymi... wsparcie od Moniki, materiały, filmy i nagrana medytacje ... uważność...

I po 6 spotkaniach 2,5 godzinnych nastąpił przełom... spotkaliśmy się na cały dzień, dzień w ciszy ... i medytowaliśmy, słuchaliśmy siebie, uważnie chodziliśmy, uważnie słuchaliśmy, uważnie jedliśmy... skupienie na sobie...

Kurs się skończył, dostałam certyfikat...
Ale nie skończyła się moja fascynacja Mindfulness ... dopiero się rozpoczyna... Codziennie poświęcam chwilę czasu na to by medytować... czasem dłużej czasem krócej...

Jem uważniej... wiecie ile smaków można wyczuć w spożywanym posiłku, jeśli skupimy się na tym co jemy i jak to smakuje? Wiecie jaki fascynujący jest smak rodzynki kiedy się ją je 15 minut?

Z dziećmi przebywam uważniej... nie sprzątam, nie gotuję, nie rozmawiam przez telefon, nie piszę smsów... jestem z nimi na 100%... jaki jest efekt - oni też chcą medytować, więcej się ze sobą komunikują a mniej walczą.... znikają na kilka godzin i się bawią... a jak chcą być ze mną, daję im siebie w 100%...

Wszystko co robię staram się robić uważniej...

Jak to się przekłada na moją pracę z aparatem... nie jestem tylko naciskaczem spustu migawki, nie ustawiam moich "modelek" przed obiektywem... podczas sesji, na których chcę wydobyć piękno i kobiecość, patrzę na kobietę i widzę, jej naturalne ruchy, jej naturalne spojrzenie, zagaduję, słucham i łapię momenty... Tak było wcześniej, tak jest teraz... wiem że będzie jeszcze lepiej...

Sesje rodzinne to żywioł, ale i tu nie ma miejsca na sztywne usadzanie... jeśli nawet zdjęcia są pozowane to zawsze ja jestem tylko od poprawiania i obserwowania, a nie od ustawiania pod linijkę...

Taka jest moja fotografia... uważna...

Co wyniosłam z tego kursu...? To, jak sobie radzić ze stresem, jak przestać martwić się na przyszłość, jak żyć tu i teraz, jak cieszyć się z drobnostek...

Jeśli uważacie, że Wasze życie jest w biegu, że nie pamiętacie czy zamknęliście drzwi od domu, jeśli rozdrabniacie się na rzeczy, na które nie macie wpływu... jeśli czujecie, że nie radzicie sobie z trudnymi emocjami, z trudnymi relacjami... to z całego serducha polecam Wam Monikę i jej kursy... ja wiem, że jeszcze nie raz do niej trafię na zajęcia bo mnie zafascynowało życie w innym wymiarze... może spotkamy się kiedyś na wspólnej praktyce u Moniki...

Najbliższy kurs Moniki zaczyna się za chwilę, zapisujcie się:
Kurs Uważności

Wspólna praktyka uważności:
Praktykowanie uważności

I co to jest Mindfulness:
Mindfulness




piątek, 10 marca 2017

Wybór fotografa

Kiedy szukam sukienki.... no dobrze, nie jestem sukienkowa i nie szukam właściwie....

Kiedy więc szukam fajnej bluzki do spodni, wiem w jakich sklepach ją znajdę bo wiem jaki sklep jaki styl ciuchów posiada w swojej ofercie. Nie wchodzę tam, gdzie styl nie jest mój, ceny nie są moje, obsługa mi się nie podoba...

Kiedy szukam butów robię tak samo...i nie wchodzę do sklepu i nie mówię "ok, mam trochę inny gust niż buty które sprzedajecie, zrobicie mi buty w moim guście?"

Tak jest ze wszystkim - z kwiaciarnią, restauracją, klubem muzycznym, teatrem...

Kiedy wybieracie fotografa, przeglądacie jego portfolio, patrzycie na jego styl fotografowania i jego styl obrabiania zdjęć... Oceniacie, czy to jest także Wasz styl, czy chcielibyście takie właśnie zdjęcia i czy tak chcecie się na zdjęciach zobaczyć...

Proszę Was... patrzcie i kierujcie się nie tylko świetną okazją, promocyjną ceną, konkursem... kierujcie się przede wszystkim tym, czy zdjęcia Wam się podobają, czy podoba Wam się klimat który jest na zdjęciach pokazany, czy to jest Wasza estetyka... jeśli nie, proszę nie bierzcie udziału w konkursach, nie korzystajcie ze świetnych okazji i promocyjnych cen... nie róbcie sobie zawodu i ogromnej przykrości fotografowi... który zrobił wszystko, by dać z siebie maksa... by wydobyć z Was to co zwykle wydobywa na zdjęciach...

Kiedy pójdziecie do sklepu gdzie wiszą bluzki nie w Waszym stylu, kupicie ją, powiesicie w szafie na wieszaku, nigdy nie założycie, będziecie rozczarowani...

Kiedy skorzystacie z usług fotografa, który nie fotografuje w Waszym stylu to rozczarowanie również będzie...





Pięknego weekendu! I dużo uśmiechu i jak najmniej rozczarowań dla Wszystkich.

środa, 1 marca 2017

Urodziny samotnej matki

Pierwsza myśl w drodze do domu po odwiezieniu dzieci do szkoły "kupię sobie kwiaty, w końcu to moje urodziny, przecież kwiaty na urodziny muszą być".
Od dawna przyzwyczajona do tego, że jak chce prezent muszę go sobie sama kupić w sumie nie widziałam w tym nic dziwnego.
Zadzwoniła koleżanka... złożyła życzenia, życzyła wiele kwiatów pod drzwiami... taaaak, jak sobie sama kupię to będą.... i rzucę je pod drzwi... o rany!


Spotkanie biznesowe o 10:00, Magda wpada z bukietem kwiatów "bo wiesz, rzuciłam okiem na fejsa i szybko podjechałam do kwiaciarni po drodze"... boski fejs, on pamieta.

Spotkanie niebiznesowe wieczorem, randka... może randka... i przecudowne tulipany "bo przecież, tak bardzo pragniesz wiosny, to Ci ją wręczam"....

I dziwne pytanie następnego dnia rano od koleżanki .... "i jak kwiaty? były kwiaty? były pod drzwiami?"... w sumie nie wiem, randka mi się przeciągnęła i nie wiem czy pod drzwiami były kwiaty... ale mam ich już sporo w wazonach.

Bo pod drzwiami miały być kwiaty od dziewczyn, ale kurier nie zastał mnie w domu, nie ma kwiatów, nie ma kuriera... gdzie są kwiaty z bilecikiem "kochamy Cię"... miała być niespodzianka a nastąpiło detektywistyczne poszukiwanie "co się stało z bukietem bardzo kolorowym".... bo adresu też nie znały ...

Znalazły się... cudowna sąsiadka, ta spod czwórki, wręczyła mi je zanim jeszcze zdążyłam przekręcić klucz w drzwiach...

Dziękuję Wam Blondynki moje najpiękniejsze za cudowne kwiaty, za pamięć, za chęć, za zaangażowanie i za to że mnie kochacie!

PS. Samotne matki nie siedzą same w domu wieczorami we własne urodziny .... szczególnie jeśli dzieci tę noc spędzają z tatą!





środa, 8 lutego 2017

Wystawa Fotograficzna

Dzisiejsza rozmowa z innym fotografem...
"też miałem kiedyś swoją wystawę fotograficzną, ale nic za tym nie szło... nie miałem więcej zleceń, a zorganizowanie wystawy kosztuje i nikt nie chciał pokryć jej kosztu... i nie widzę sensu robienia takich wystaw"

Czy moja wystawa jest po to bym zdobyła więcej klientów?
Czy muszę zapłacić za zorganizowanie wystawy gruba kasę, która nigdy się nie zwróci?
Czy wszystko co robię przeliczam na materialne zyski?

Jak sobie to układam w głowie, to odpowiedzi na te trzy pytania to trzy razy NIE.

Zadzwoniła do mnie Kasia i spytała: "chciałabym zorganizować Twoją wystawę w Naszej kawiarni, co Ty na to?"... Na spontanicznym wieczorze przy kawie porozmawiałyśmy o szczegółach... o tym jak to obie widzimy, dlaczego tak ... wciągnęłyśmy do Naszego pomysłu jeszcze jedną Kasię, współwłaścicielkę lokalnego labu, w którym wywołuję zdjęcia dla moich klientów...

Jest miejsce...
Są zdjęcia...
Są osoby którym się chce i które cieszy to co robią...

Bo Kasia uwielbia działać w swojej kawiarni i ma mnóstwo pomysłów i trzymam mocno kciuki, by wygrała przetarg w mieście na kolejne trzy lata na prowadzenie kawiarni w tym miejscu w którym jest ...

Bo Kasia prowadzi lab, ale też wie, że jak pójdziemy wywołać zdjęcia gdzie indziej to może być różnie z jakością i kolorami... więc "na pewno się dogadamy i będzie dobrze"

Bo ja... ja jak zobaczyłam moje zdjęcia w dużym formacie na ścianach, to zaniemówiłam i miałam łzy w oczach... bo moi cudowni klienci, bo uśmiechnięte buzie, bo ta radość że tak pięknie prezentują się na ścianach ... bo jakość zdjęć powala... bo idealnie oddane kolory... bo te emocje i miłość ...

Bo w wystawie nie chodzi o pieniądze, chodzi o to by robić to co się kocha i dzielić się tym z innymi, i otaczać się ludźmi, którzy czują tak samo. Jasne, że nie da się wszystkiego robić w życiu za satysfakcję... ale nie da się też wszystkiego przekładać na pieniądze.

Moja pierwsza w tym roku wystawa otwiera się już dziś, wernisażem o 18:00. Zapraszam!



sobota, 4 lutego 2017

Mapa Marzeń

Robiliście kiedyś swoją Mapę Marzeń?
Wiecie co to jest i z czym to się je?
Zastanawialiście się czy ją robić i czy to jest w ogóle dla Was, Was takich racjonalnych, poukładanych, twardo stąpających po ziemi?
Marzycie tak w ogóle? Oddajecie się rozmyślaniom pt. "jeśli miałbym wystarczająco dużo czasu to.... wreszcie czytałbym książki, tak jak w dzieciństwie" albo " gdybym miała wystarczającą ilość dochodów, to wymieniłabym zawartość swojej szafy i wymieniłabym swoje 5 par jeansów i 10 t-shirtów, na dwie piękne sukienki"?.... a może "chciałabym być w top 10 najlepszych specjalistów w swojej dziedzinie w całej Polsce, Europie a może na Świecie" ...

Ja marzę, od zawsze marzyłam, bo też taki marzycielski znak zodiaku mam... trochę nad ziemią...
Ale te marzenia, pozwalają mi pobujać w obłokach i trochę tych obłoków sprowadzić do mojego prywatnego świata... I czasami jakieś marzenie wypowiem głośno... wizualizuję je i sprowadzam do swojego życia... zadziwiające jest, że te zwizualizowane i sprowadzone na ziemię marzenia, po prostu się spełniają... czasami muszę uważać co mówię na głos, bo to jak samospełniająca się przepowiednia...

Nowy Rok natchnął mnie do wytyczenia sobie celów, zrobienia drogowskazu, oddaniu się marzeniom i zwizualizowania ich w postaci Mapy. Zawiśnie nad biurkiem, jak tylko zdobędę gumowe przylepce, wyglądem przypominające zużytą gumę do żucia. Jeszcze ją uzupełnię, bo marzeń mam sporo i wszystkie je chcę prędzej czy później zrealizować.

To moja druga Mapa Marzen jaką robiłam w życiu, druga robiona podczas grupowego spotkania, pierwsza robiona pod okiem psychologa i terapeuty. Było inspirująco, wesoło, pracowicie. Wyjątkowe miejsce, wyjątkowi ludzie, wyjątkowa energia. Jestem zajarana spełnianiem marzeń obecnie :) mam nową siłę i moc do działania.

Na mojej mapie znalazły się podróże te dalsze i bliższe, troszkę dóbr materialnych, ale też osiągnięcia zawodowe, relacje z dzieciakami, miłość i niebieskie oczy oraz biały, kuchenny stół...

Warto marzyć, bo marzenia się spełniają, szczególnie te wypowiedziane głośno.

Mapa Marzeń - wydarzenie

wyjątkowe miejsce, gdzie spotkałam wyjątkowe osoby... wrócę tam jeszcze na kolejne warsztaty... na razie umówiłam się na masaż ajurwedyjski Take a breake





 Jak tylko moja Mapa Marzeń zawiśnie na ścianie i zostanie dokończona, na pewno Wam ją pokażę.
A może sami zrobicie swoją Mapę i pochwalicie się nią?