Jak czujecie Listopad?
Niby zwykły miesiąc... jedenasty w kalendarzu... już wszędzie wokoło "magia świąt"... dzieci piszą listy do mikołaja... w przedszkolach powstaje mnóstwo świątecznych sesji.... jest myśl, a może w prezencie w tym roku podaruję komuś sesję zdjęciową...
Niby zwykły a niezwykły...
Niby miesiąc oczekiwania na święta... na zapach pierników i choinki...
A u mnie?
Listopad mnie przygniótł i podeptał....
Sprawił, że szarość zza okna wtargnęła do mojego serca i się rozgościła na dobre...
Krople na szybach.... i łzy na policzkach.... łzy bez powodu, łzy z szarości.... czarna dziura....
Może to ilość pracy....
Może to telefony ponaglające od klientów....
Może to brak słońca...
A może emocje związane z poprzednim rokiem, kiedy to w listopadzie moja rodzina zaczęła się rozchodzić w szwach...
A może to po prostu za dużo na głowie ... i wypieranie negatywnych emocji ciągłym uśmiechem na twarzy... może za mało snu...
Kasia, której oddawałam zdjęcia w zeszłym tygodniu, umówiłyśmy się na szybką kawę, zobaczyła mnie i powiedziała "Asia, co się dzieje?"... a no jakoś tak, jadąc 40 minut na spotkanie wylałam morze łez bez powodu.... ciemno, buro, beznadziejnie...
I jeszcze ten kierowca, który mnie strąbił i zajechał drogę...
Kasia, zamiast kawy zaproponowała dużą filiżankę czekolady... i powiedziała "zafunduj sobie jutro na śniadanie sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy... zrób sobie domową, gorącą czekoladę, tu masz przepis.... i jeśli możesz, idź na solarium"....
Kasia, dziękuję...
Muszę powtórzyć kurację... bo zadziałało... na kilka dni, ale zadziałało....
A Wy... radzicie sobie z listopadową chandrą?
Nie bez powodu listopad nazywany jest "miesiącem samobójców"....
I aby do wiosny....
Niby zwykły miesiąc... jedenasty w kalendarzu... już wszędzie wokoło "magia świąt"... dzieci piszą listy do mikołaja... w przedszkolach powstaje mnóstwo świątecznych sesji.... jest myśl, a może w prezencie w tym roku podaruję komuś sesję zdjęciową...
Niby zwykły a niezwykły...
Niby miesiąc oczekiwania na święta... na zapach pierników i choinki...
A u mnie?
Listopad mnie przygniótł i podeptał....
Sprawił, że szarość zza okna wtargnęła do mojego serca i się rozgościła na dobre...
Krople na szybach.... i łzy na policzkach.... łzy bez powodu, łzy z szarości.... czarna dziura....
Może to ilość pracy....
Może to telefony ponaglające od klientów....
Może to brak słońca...
A może emocje związane z poprzednim rokiem, kiedy to w listopadzie moja rodzina zaczęła się rozchodzić w szwach...
A może to po prostu za dużo na głowie ... i wypieranie negatywnych emocji ciągłym uśmiechem na twarzy... może za mało snu...
Kasia, której oddawałam zdjęcia w zeszłym tygodniu, umówiłyśmy się na szybką kawę, zobaczyła mnie i powiedziała "Asia, co się dzieje?"... a no jakoś tak, jadąc 40 minut na spotkanie wylałam morze łez bez powodu.... ciemno, buro, beznadziejnie...
I jeszcze ten kierowca, który mnie strąbił i zajechał drogę...
Kasia, zamiast kawy zaproponowała dużą filiżankę czekolady... i powiedziała "zafunduj sobie jutro na śniadanie sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy... zrób sobie domową, gorącą czekoladę, tu masz przepis.... i jeśli możesz, idź na solarium"....
Kasia, dziękuję...
Muszę powtórzyć kurację... bo zadziałało... na kilka dni, ale zadziałało....
A Wy... radzicie sobie z listopadową chandrą?
Nie bez powodu listopad nazywany jest "miesiącem samobójców"....
I aby do wiosny....
zdjęcie źródło: http://mroofka-kryminalni.bloog.pl/kat,0,page,15,index.html?smoybbtticaid=618275