wtorek, 25 lutego 2020

Dziwny telefon

Opowiem Wam pewną historię...

Piątek wieczór. Rozmawiam z Gosia przez telefon. Sprawy różne, bardziej niepoważne niż poważne. Taka wieczorna wymiana myśli.

Tę naszą rozmowę przerywa uporczywie dobijający się telefon. Zerkam... "numer prywatny"... Decyzja - nie odbieram. Jest piątek, godzina 20.00, telefon którego nie znam... tfu... nie jestem w stanie zidentyfikować bo jest zastrzeżony. Ale on dzwoni... piąty... dziesiąty raz... w końcu daję za wygraną.
- Gosia, odbiorę ten telefon, bo nie daje mi żyć. Zobaczę kto to i oddzwonię do Ciebie.
No i odebrałam...

Męski głos.
- Dzień dobry... czy robi Pani sesje parom.
- Tak, robię. A jaka sesja Pana interesuje?
- Taka intymna, w apartamencie, z partnerką.
- Tak, oczywiście. Proszę podać adres mailowy a wyślę Panu szczegółową ofertę.
- Dobrze. A czy to mogłyby być zdjęcia takie ostrzejsze?
- To znaczy, jakie?
- No takie, ostrzejsze. Np. z zabawkami.
- Nie robię zdjęć pornograficznych. Robię zdjęcia, które nie są dosłowne, są delikatne, zmysłowe, sensualne ale nie dosłowne.
- Rozumiem. Ale takie z zabawkami Pani zrobi?
- Tak, ale tak jak powiedziałam, że nie porno.
- Dobrze, a jaka cena takiej sesji z zabawkami?
- Cena będzie dwa razy wyższa. Wyślę na maila ofertę.
- A jeśli na sesji byłoby więcej osób? To czy cena się zmieni? A czy robi Pani sesje podczas imprez dla swingersów?
- Nie miałam jeszcze zlecenia na imprezę tego typu.
- A jak jest z płatnością?
- Całość płaci Pan przed wykonaniem zdjęć. Nie będę fotografowała pornograficznego aktu seksualnego, w związku z tym jak zaczniecie się bzykać, to kończę zdjęcia i wychodzę.
- Dobrze. Oczywiście.

Kończymy rozmowę.
Dostaję adres mailowy... wymyślony na potrzeby naszej korespondencji... typu kociak23@...
Wysyłam ofertę.

Dzwoni znów.
- Dziękuję. Otrzymałem ofertę. I lawina pytań taka jak poprzednio... o partnerki, o zabawki, o cenę...

Mówi, że wysłał zapytanie do apartamentu ale nie ma jeszcze odpowiedzi. A ja już wiem... bo wiem o jaki apartament chodzi... że nie było żadnej rezerwacji i nie było żadnego zapytania.

I dzwoni jeszcze... i to też już wiem. Nie dzwoni by zrobić sobie zdjęcia... Dzwoni by sobie pogadać. Czy potrzebuje zdjęć czy obserwatora za aparatem?
Czy zrobiłabym te zdjęcia gdyby to było prawdziwe zlecenie a nie tylko gadanie?
Jedno jest pewne, dla własnego bezpieczeństwa na pewno na sesję nie pojechałabym w nieznane miejsce.... i nie pojechałabym tam sama. A i cena byłaby odpowiednio wysoka...

Nie wiem jak często dziewczynom fotografkom trafiają się takie dziwne zapytania o sesje zdjęciowe, nie wiem czy to rzeczywiste zapytanie czy tylko próba zwrócenia na siebie uwagi... ale bądźcie ostrożne.
Mnie takie telefony trafiają się średnio raz na kwartał.