niedziela, 31 lipca 2016

Odchudzanie

Wczorajsze przemyślenie musiało nabrać mocy i musiałam je ubrać w słowa...
Nadal jeszcze targają mną emocje.... i czuję się wzburzona...
Zastanawiałam się czy ten blog to także miejsce na takie przemyślenia...
Ale w sumie po to powstał, bym miała ujście dla natłoku swoich myśli...

Spotkanie towarzyskie...
Dziewczyny znam, ich facetów mniej. Rozmawiamy.
Jedna z nich jest w związku od stosunkowo niedługiego czasu...  kwitną... widać miłość... fajnie na nich popatrzeć i pomyśleć, jacy są szczęśliwi... rozmawiamy o sesjach fotograficznych, o tym ile może photoshop i ile ja mogę za jego pomocą zaingerować w wygląd bez odchudzania...

I co ja słyszę...
Ten zakochany facet... i ta zakochana kobieta...
On niby w żartach wytykający jej skłonność do słodyczy... mówiący jej, że jak ważyła kilka kg mniej wyglądała lepiej...
Ona uśmiechająca się i żartująca sobie ze swojej skłonności do Delicji...

Ona marząca o sesji fotograficznej....
On, z uśmieszkiem mówiący że nawet photoshop sobie z tym nie poradzi i najpierw powinna te 5 kg zrzucić...
Ona... przytakująca i pokazująca na swoje za duże uda i brzuch....

Ona... rozmiar max 38... a może 36...

Kobiety.... dziewczyny.... kobiecość i atrakcyjność macie w głowach... przestańcie przytakiwać, jak ktoś Wam mówi że musicie schudnąć by być atrakcyjniejszą. Nie pozwólcie na to by rządziły Wami kanony piękna pokazywane w mediach. Jeśli dobrze czujecie się 5 kg większe, przestańcie przytakiwać facetowi tylko dlatego by mu zrobić dobrze. Zrzućcie te 5 kg jeśli one Wam przeszkadzają, ale nie pozwólcie na to by publicznie facet mówił Wam że macie tłuszcz na brzuchu...

Jeśli kocham siebie nie pozwolę na to by ktoś mi mówił co mam robić...
Jeśli kocham siebie nikt nie odważy się powiedzieć mi, że mam się dla niego zmienić...


A ja.... naprawdę mogę używać photoshopa do korygowania sylwetki, nie robię tego lub robię to minimalnie.... macie zobaczyć siebie piękne na zdjęciach, takie jakie jesteście....

Pokochajcie siebie a zobaczycie w sobie piękno... które potem pokażecie Światu.



źródło: http://www.evewilson.com.au/food/salads/

poniedziałek, 25 lipca 2016

Łzy szczęścia i rozpaczy

Niektórzy zapewne pamiętają moją historię...

Kiedyś byłam księgową a fotografia wciągnęła mnie, kiedy na świecie pojawiły się moje dzieci...
Życie zmusiło mnie do powrotu do zawodu księgowej, ale fotografii nigdy nie porzuciłam bo dawała mi odskocznię od cyferek... od rutyny.... od nudnej pracy wśród papierów...
Ja wiem, sama znam takie księgowe, które kochają swoją pracę...
Ja też przebierając w papierach czerpałam przyjemność z przeglądania, księgowania i liczenia...
Ale przyjemność z fotografowania, ze spotykania ludzi, z rozmowy z nimi, z poznawania ich historii... przyjemność z tego, że sprawiam im radość swoją pracą była o niebo większa...

Któregoś dnia musiałam podjąć decyzję...
Odeszłam z korporacji by realizować swoja pasję...

Nie będę pisała teraz o tym jakie były początki i że nie zawsze było tak jak sobie wymarzyłam jak z pracy na etacie odchodziłam...

Nie będę o tym pisała, że moje małżeństwo nie przetrwało... i nie wiem czy to "zasługa" mojej fotograficznej firmy czy po prostu tak się to ponakładało na siebie w jednym czasie....

Ale dziś dostałam wiadomość od jednej z klientek... która natchnęła mnie do tego by powstał ten wpis....

"O matko.... :'-) .... jak wyszłam od Ciebie z sesji to się popłakałam w samochodzie i prowadzić nie mogłam.. to była dla mnie taka przyjemność, sprawiłaś mi taką radość.. Teraz jak widzę te zdjęcia to brak mi słów Asiu... brak.. Są wspaniałe.. !!!"

Dla takich chwil warto zarywać noce...

I nie wiem... ale w poprzednim życiu zawodowym moja praca, księgowania, raporty i deklaracje, nie wzbudzały takich emocji u nikogo... a już na pewno nikt patrząc na wypełnione cyframi tabelki nie płakał... no chyba że z rozpaczy, że znów trzeba zapłacić za duży podatek :)

To jest cudowne, móc robić w życiu coś co sprawia radość innym, co zostanie na zawsze, co będzie pamiątką na lata dla nas i dla naszych wnuków... 






niedziela, 24 lipca 2016

Historia z kawą ... mam nadzieję zakończenie.

Historia z Kawą ma swój dalszy ciąg...

Korespondencja z anonimem trwa... z kontekstu wypowiedzi, wiem już że jest kobietą, choć muszę przyznać, że anonim próbuje poddać w wątpliwość moją inteligencję...
bo czy:

"nie uważasz, że to dobry pomysł, żeby kobiety sobie pomagały"

nie świadczy o tym, że pisze do mnie kobieta... ?

Więc muszę jednak wzbudzać zagrożenie dla kobiet albo ich politowanie... wolę jednak żyć w przekonaniu że to pierwsze... i śmiem wątpić w szczerość intencji ... pomagamy kotom i psom w schroniskach, dzieciom które potrzebują leczenia... ale czy pomagamy innym kobietom, by nie zostały "skrzywdzone" przez "bezdusznych" mężczyzn... ???? Eeeeee.... grubymi nićmi szyte.

Anonimie, czy ja wyglądam na kogoś kto potrzebuje litości?
Na litość...  odpuść już... jak tylko się obrobię.... jak tylko klienci przestaną mnie poganiać by dostać swoje zdjęcia... obiecuję że zadzwonię do Pana XY i umówię się na kawę :) na podwójnym espresso żeby spotkanie trwało dłużej.


A i jeśli zadzwoni do mnie żona tego Pana, który mnie próbował ostatnio poderwać w galerii handlowej... to ja już teraz mówię... nie potrzebuję litości, naprawdę, dam sobie radę sama i się obronię... jestem już duża...

Dobranoc!

PS. Korespondencja raczej dobiegła końca. Nie odpisałam na ostatnią wiadomość. Korespondencja, która nic nie wnosi do mojego życia.... Do pewnego czasu mnie to intrygowało, potem bawiło... ostatecznie znudziło.



źródło: http://meskiegranie.blog.onet.pl

poniedziałek, 18 lipca 2016

Wieczne niedospanie

Śpię za krótko...
Ciągle niedosypiam...
Moja noc to 4 godziny snu... bo na więcej nie ma czasu, bo doba jest za krótka...
7:00 pobudka i ogarnięcie dzieci - śniadanie w biegu... jeśli rok szkolny, wstaję wcześniej bo na 8:00 dzieci do szkoły muszą zdążyć...
8:20 wracam do domu po odwiezieniu dzieci, ogarniam szybko dom, tak by się nie potknąć, wstawiam pranie, daję psu jeść i wypuszczam na ogród by zaoszczędzić na czasie, pies na spacerze nie był od tygodni...
9:20 siadam do komputera - pracuję (wysyłam zdjęcia do wywołania, publikuję zdjęcie na FB, przeglądam pocztę).
10:00 - 14:00 - sesja zdjeciowa... oczywiście nie codziennie, oczywiście nie zawsze w tych godzinach, ale jeśli jest to zwykle w takich godzinach jest sesja kobieca u mnie w domu... jeśli sesja jest gdzie indziej, zwykle nie ma czasu na czynności o 9:20 bo po prostu jest to czas na dojazd...
14:00 - ogarniam dom po sesji, zjadam coś w przelocie, siadam do kompa
15:00 - jadę na pocztę, do labu, do sklepu z kopertami, po drodze odbieram dzieci ze szkoły, przywożę do domu
16:00 - odrabiamy lekcje, to co da się odrobić i jest proste, reszta zostaje na wieczór
17:00  - jestem taksówkarzem, czyli dzieci na zajęcia dodatkowe
19:00 - wracamy do domu, kończymy lekcje, kolacja... czas na wspólny czas, na rozmowę o tym co w szkole... w między czasie sprawdzam pocztę na telefonie...
22:00 - dzieci najczęściej już śpią... a ja siadam do obróbki zdjęć. I siedzę przed kompem do 2:00 w nocy.... by położyć się o 2:30.... i wstać 4 godziny później.

I tak zazwyczaj...
Czasami nie mam sesji w ciągu dnia, wiec nadrabiam obróbkę...
Czasami mam dwie sesje... albo 4 spotkania... i na obróbkę w ciągu dnia nie ma czasu...
I 4 godziny nocą na obróbkę też jest za mało...

I wczoraj też spałam tylko 4 godziny...
I przed wczoraj...
I organizm mówi dość...
I oczy zamykają się podczas monotonnej jazdy autem... same się zamykają... nie pomaga głośna muzyka, klimatyzacja włączona na 17 stopni... by było chłodniej... nie pomaga zapas cukru pakowany... i ostatni pomysł mojego kolegi fotografa, by dużo pić wówczas pęcherz nie pozwala zasnąć... to też mi nie pomogło...
Wczorajszy powrót z wesela... przespałam się ale tylko 4 godziny bo przecież musiałam pędzić do obowiązków.... Zasnęłam za kierownicą.
Całe szczęście mała prędkość...
Całe szczęście że w korku...
Całe szczęście, że kierowca któremu skasowałam błotnik był oazą spokoju i z uśmiechem mnie uspakajał że nic się nie stało...

Dostałam żółtą kartkę od losu.
Nie wiem co by było gdybym miała pełna prędkość... nie chcę myśleć gdyby to było poza miastem.

Rozbity reflektor i wgnieciony zderzak... i rejestracja wygląda jak ofiara losu...

Jeśli z jakiegoś powodu nie śpicie 6 godzin.... czasem odeśpijcie... dajcie odpocząć organizmowi inaczej sam się o to upomni w najmniej odpowiednim momencie.
Biorę kilka dni wolnego...
Muszę odespać....



czwartek, 14 lipca 2016

Przyjaźnie fotograficzne

Przyjaciel to Ważne Słowo.
To ktoś na kogo można liczyć o każdej porze dnia i nocy...
To ktoś kto wesprze dobrym słowem... kto kopnie w tyłek jak potrzeba... kto potrząśnie i przytuli...
To ktoś na kogo można liczyć zawsze...

Czy wielu takich ludzi jest wokół mnie?
Chyba jednak wolę nie sprawdzać. Po cichutku wierzę, że Ci których przyjaciółmi nazywam, będą właśnie tacy... że nie będę musiała ich usprawiedliwiać przed samą sobą...

A co jeśli ma się przyjaciół pracujących w tej samej branży?
Co jeśli zaufanie może okazać się strzałem w kolano i stratą dobrego zlecenia... jednego potem drugiego...

Uwielbiam współpracę z fotografami mężczyznami.... pracuję z nimi bez ograniczeń... polecam i jestem polecana i na zastępstwo i do współpracy....

Kobiety fotografki .... no i tu bywa tak różnie, jak różne są kobiety.... z jednymi współpracuje mi się całkiem dobrze, inne próbowały mnie krecią robotą wykopać ze zleceń...

A no i fajnie jest mieć fotografa, którego można nazwać przyjacielem.... nawet przez duże P.... niech mu będzie....
... który napisze w prywatnej wiadomości "Kur.....a Aś, ta ręka ... no jak mogłaś nie zauważyć tej ręki, że dziwnie wygląda"
... który napisze "Twoje zdjęcia są zajebiste, przestań wydziwiać"
....który zadzwoni i powie "nie pier...l, teraz w Twoim życiu jest beznadziejnie, ale to zakręt.... dasz radę, jesteś najlepsza"
... który podpowie to czy tamto, zdradzi to czego sam uczył się kilka lat... bo przecież rynek jest duży, dla każdego znajdzie się miejsce a "mnie też ktoś kiedyś pomógł, to teraz oddaję"

i w drugą stronę - prosi o radę i ją otrzymuje ode mnie... poddaje bez obawy pod moją krytykę swoje zdjęcia... zasięga porady... prosi o wsparcie...

Fajnie jest mieć kogoś takiego... fotograficzna pasja łącząca dwie całkiem obce osoby, bo widzieliśmy się zaledwie kilka razy.... 3? Chyba 3.
Dzięki że jesteś moim buforem!


Macie kogoś takiego?


 źródło: http://apostrophe9.tumblr.com/page/22











wtorek, 5 lipca 2016

Będzie o kawie

Dziś będzie o kawie.
Kawa potrafi wzbudzić zazdrość.
A może to nie kawa ją wzbudza...

Może to po prostu ja stałam się zagrożeniem dla niektórych kobiet...

Nocą dostaję anonimowe maile... a w nich ostrzeżenia przed znajomością z pewnym mężczyzną... kawę wypiliśmy razem. O zdjęciach rozmawialiśmy. O ja nieostrożna, zanim zaproponowałam spotkanie na kawę by omówić naszą sesję zdjęciową, powinnam spytać czy żona pozwala na picie kawy z innymi kobietami. Niewinna kawa wzbudza czyjeś emocje od miesiąca. Ktoś się o mnie martwi bym nie stała się ofiarą podrywacza.... O masz Ci los. A może to męża trzeba chronić przede mną a nie odwrotnie? Ha?

Kawa...

Zaproszenie na kawę od pewnej kobiety by porozmawiać o jej facecie... też było dla mnie zaskoczeniem. Woląc dmuchać na zimne, odmówiłam spotkania. Choć pewnie byłoby ciekawie... inspirująco i wyzwalająco... to podziękowałam.

Kawa...

Dziś mam spotkanie na kawie... z mężczyzną... zapomniałam zapytać o to czy jest z kimś w związku i czy ten ktoś pozwala spotykać mu się na kawie z innymi kobietami. Były już maile, smsmy... kto wie, czy nie będę nachodzona teraz osobiście... tfu, tfu... oby nie.


Gdybym wiedziała, że po rozwodzie moje życie stanie się takie ... inspirujące... nie zastanawiałabym się nad tym tyle... po prostu szła bym w to jak w dym. Do tej pory moje picie kawy na spotkaniach biznesowych i towarzyskich nie budziło w nikim tyle emocji.

Czy mężczyźni fotografowie, którzy omawiają szczegóły sesji przed sesją, przy kawie, są podejrzewani o romans ze swoimi klientkami?

Kiedyś ktoś spytał mnie, dlaczego nie fotografuję mężczyzn. Nie zgłaszali się do mnie na sesje... po prostu... a może ich kobiety bały się o ich "bezbronność".

Moje życie po rozwodzie staje się coraz ciekawsze :)


zdjęcie: twitter.com

piątek, 1 lipca 2016

Publikować czy nie publikować - zdjęcia dzieci

Fotografuję nie tylko dzieci innych ale również swoje własne. Nie miałam nigdy problemu z publikowaniem ich wizerunku w sieci. Od maleńkości jak tylko pojawiły się na świecie, chciałam się nimi pochwalić całemu światu. Uważałam je za najcudowniejsze istoty na świecie więc założyłam im bloga który pełen był ich zdjęć... zdjęć moich dzieci.

Zawsze ważne było dla mnie to by nie były to zdjęcia, które mogą ich w jakikolwiek sposób ośmieszyć. Nie były to zdjęcia gołe ani pokazujące w niezręcznych sytuacjach ( typu nocnik). Myślałam zawsze o tym by kiedyś w przyszłości nikt tych zdjęć nie wykorzystał przeciwko nim. Jak wiadomo dzieci przeciwko dzieciom stają i będą stawać, naśmiewały się i będą naśmiewać.

Jak pogodzić chęć dzielenia się swoim Szczęściem i chęć chronienia swojego Szczęścia przed złymi ludźmi... albo po prostu przed kolegami.

Sytuacja z życia...

Dzieci wróciły któregoś popołudnia do domu. Syn ze łzami w oczach opowiadał, jak jego starsza o kilka lat nowa koleżanka naśmiewała się z jego zdjęć, które znalazła w internecie. Tak... natknęła się na bloga ze zdjęciami mojej dwójki. Naśmiewała się "jaki słodki bobanio"... Tylko że mój syn "bobaniem" dawno już nie jest... jest siedmiolatkiem, który na bank nie chce by ktokolwiek mówił na niego "bobanio".

Już po otarciu łez, po wytłumaczeniu Synkowi jak to się stało że jego zdjęcia są w internecie, razem zasiedliśmy do czytania bloga który kilka lat temu był przeze mnie prowadzony. Dzieci chciał by poczytać im o ich przygodach, razem oglądaliśmy zdjęcia. Powiedziałam im, że od zawsze byłam z nich dumna, jak tylko pojawiły się na świecie były moim największym szczęściem i szczęściem tym chciałam się chwalić całemu światu.

Na koniec spytałam oboje - Czy chcielibyście bym usunęła Wasze zdjęcia z tego bloga?
Oboje zgodnie powiedzieli - Niech zostaną.

Są już duzi. Teraz zanim zdjęcie wrzucę do sieci, zawsze pytam ich o zgodę.
I zawsze pamiętam, że to co dla mnie dziś jest śmieszne dla nich w przyszłości może być ośmieszające.