poniedziałek, 25 lipca 2016

Łzy szczęścia i rozpaczy

Niektórzy zapewne pamiętają moją historię...

Kiedyś byłam księgową a fotografia wciągnęła mnie, kiedy na świecie pojawiły się moje dzieci...
Życie zmusiło mnie do powrotu do zawodu księgowej, ale fotografii nigdy nie porzuciłam bo dawała mi odskocznię od cyferek... od rutyny.... od nudnej pracy wśród papierów...
Ja wiem, sama znam takie księgowe, które kochają swoją pracę...
Ja też przebierając w papierach czerpałam przyjemność z przeglądania, księgowania i liczenia...
Ale przyjemność z fotografowania, ze spotykania ludzi, z rozmowy z nimi, z poznawania ich historii... przyjemność z tego, że sprawiam im radość swoją pracą była o niebo większa...

Któregoś dnia musiałam podjąć decyzję...
Odeszłam z korporacji by realizować swoja pasję...

Nie będę pisała teraz o tym jakie były początki i że nie zawsze było tak jak sobie wymarzyłam jak z pracy na etacie odchodziłam...

Nie będę o tym pisała, że moje małżeństwo nie przetrwało... i nie wiem czy to "zasługa" mojej fotograficznej firmy czy po prostu tak się to ponakładało na siebie w jednym czasie....

Ale dziś dostałam wiadomość od jednej z klientek... która natchnęła mnie do tego by powstał ten wpis....

"O matko.... :'-) .... jak wyszłam od Ciebie z sesji to się popłakałam w samochodzie i prowadzić nie mogłam.. to była dla mnie taka przyjemność, sprawiłaś mi taką radość.. Teraz jak widzę te zdjęcia to brak mi słów Asiu... brak.. Są wspaniałe.. !!!"

Dla takich chwil warto zarywać noce...

I nie wiem... ale w poprzednim życiu zawodowym moja praca, księgowania, raporty i deklaracje, nie wzbudzały takich emocji u nikogo... a już na pewno nikt patrząc na wypełnione cyframi tabelki nie płakał... no chyba że z rozpaczy, że znów trzeba zapłacić za duży podatek :)

To jest cudowne, móc robić w życiu coś co sprawia radość innym, co zostanie na zawsze, co będzie pamiątką na lata dla nas i dla naszych wnuków... 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz