środa, 18 marca 2020

Epidemia Koronowirus

Jeszcze miesiąc temu nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że to co dzieje się w Chinach przyjdzie do Polski. Później było już różnie, rósł niepokój bo wirus się rozprzestrzeniał i był już w Europie. Ale nadal funkcjonowaliśmy lub staraliśmy się funkcjonować normalnie.
Odbierałam telefony, odpisywałam na maile, umawiałam kolejne sesje.
Początek marca rozpoczął się dla mnie pięknie.
Sfotografowałam więcej kobiet niż przez dwa poprzednie miesiące.
Jakby Ktoś nade mną czuwał... jakby chciał mi powiedzieć, zarób trochę więcej bo te pieniądze będą Ci potrzebne...
I nagle wszystko potoczyło się lawinowo.
Jeszcze w środę rano tata moich dzieci zadzwonił, że Młody ma katar i ból gardła i może nie puszczać go do szkoły. I nie poszedł. A potem ogłoszono zamknięcie szkoł.
I ja do tej pory myśląca pozytywnie nagle zostałam ogarnięta obezwładniającym strachem. Ja która patrzyła na ludzi wykupujących na potęgę papier toaletowy jak na panikarzy... Ja przecież nie dam się panice... mnie to nie dotyczy. Nagle zaczęłam się bać, bo ...
Dzieci...
Ja...
Co teraz...
W czwartek po sesji czułam już panikę. Strach o siebie... o dzieci... o mamę. I ten strach i panika momentalnie rzuciła się na moją odporność.

W środę po sesji zrobiłam zakupy takie większe, jak większość Polaków... tylko w środę po ogłoszeniu przez rząd zamknięcia szkół, w sklepach o godzinie 14.30 roiło się od ludzi. Nagle wszyscy wylądowali w wielkopowierzchniowych sklepach zabierając z półek cokolwiek zostało. A nie było już ani ryżu, ani makaronu i mnóstwa innych produktów. Kupiłam trochę... by jakoś przetrwać, a tak naprawdę by przez chwilę poczuć się choć trochę bezpiecznie.

W czwartek moja panika spowodowała, że spadła odporność organizmu... ból gardła, ból głowy, rozbicie ... i wiem, że sama sobie to zrobiłam tym strachem. Ale jak się mu nie poddać kiedy wszędzie wokół słyszałam tylko o zagrożeniu, o maseczkach, o pandemii...

W piątek miała być ostatnia sesja ale zdrowy rozsądek zwyciężył. Przełożyłyśmy zdjęcia na kiedyś tam. I chociaż mam świadomość, że nie wiem kiedy teraz będę znów zarabiała na życie... to sesja zdjęciowa w momencie kiedy każdy myśli o zagrożeniu życia, byłaby dość mało relaksującym zajęciem... dla wszystkich... i jednak lekkomyślną fanaberią.

A w piątek przyszła akceptacja tego co jest...
W sobotę zrozumienie ...

Ja jestem optymistką. Staram się przejść przez życie z uśmiechem z podejściem, że istnieje tylko tu i teraz. Nie będę się zamartwiać tym, co będzie za miesiąc czy dwa... Nie będę rozpaczać nad czymś na co nie mam wpływu.
Obecnie nie zarabiam i wdrażam tryb oszczędnościowy czyli wydaje tylko po minimum, kupuję tylko to co konieczne czyli jedzenie dla siebie i dzieci oraz artykuły higieniczne. Zaopatrzyłam się też w podstawowe leki jakby nas dopadło przeziębienie. Rachunki wszelkie zapłacę pewnie z dużym opóźnieniem z nadzieją, że nie odłączą mi prądu, gazu i internetu tak od razu... że trochę to minie zanim mnie odetnie od wszystkiego.

Nie wpadajmy w panikę... nie bójmy się... bo panika i stres tylko nas osłabiają. Mnie, jak tylko pogodziłam się z tym jak jest... zaakceptowałam... zrozumiałam, że wszystko dzieje się po coś... gdy zaczęłam być wdzięczna za wszystko co otrzymałam dzięki tej lekcji pokory, jak ręką odjął odpuściły mi wszelkie objawy przeziębienia.
Cieszmy się i bądźmy wdzięczni za to co mamy.

Świat się zatrzymał i myślę, że dzieje się to w jakimś celu.
Świat się zatrzymał a my zatrzymaliśmy się razem z nim.
Nagle dostrzegamy rzeczy małe, które do tej pory nam umykały... bo goniliśmy za czymś...

Skupmy się na byciu tu i teraz, bo i tak nie za bardzo mamy wpływ na to co się wokół dzieje.
Stosujmy się do tego, co sprawi że będziemy bezpieczni a epidemię uda się zahamować ... izolujmy się od innych i przestrzegajmy higieny. Im szybciej zadziałamy tym szybciej Świat znów ruszy do przodu a my z nim.
Wierzę w to, że wyciągniemy wnioski z tego co jest teraz, że staniemy się bardziej uważni na innych, bardziej wrażliwi... że zaczniemy cenić coś czego nie da się kupić za żadne pieniądze i nie da się zdobyć goniąc codziennie po 12 godzin w robocie. Wierzę, że ta koronawirus oprócz tego co złe, da nam też to co dobre - przewartościuje nam nasz Świat.

Nie zamartwiajcie się.
Uśmiechnijcie.
Nawet jeśli od czasu do czasu dopadnie Was - czy podniosę się po tym wszystkim i dam radę się utrzymywać nadal z tego co kocham - pomyślcie "Dam radę". Bo damy radę. Małymi kroczkami ale damy radę, znajdziemy rozwiązanie, pójdziemy dalej... mądrzejsi o doświadczenie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz